niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział I

Była szarą myszką, nikt jakoś szczególnie nie zwracał na nią uwagi, może to i dobrze. Jak każdy miała grupkę znajomych, z którymi spędzała przerwy lub siedziała na poszczególnych lekcjach. Czy miała przyjaciół? Stroniła od powierzania swoich problemów innym. Zazwyczaj chciała radzić sobie z nimi sama, nie zawsze jej to jednak wychodziło.

Pchnęła duże oszklone drzwi i weszła do budynku, którym funkcjonował jako jej szkoła już od kilku lat. Przemknęła przez korytarz niezauważona. Zależało jej na tym, żeby nikt jej się za bardzo nie przyglądał. Nie dziś.
Zatrzymała się dopiero przed swoją szafką w rzędzie stu innych. Oparła się plecami o nią i odetchnęła głęboko. Denerwowała się trochę. Czym? Najbardziej tym jak ma wytłumaczyć znajomym dlaczego połowa jej twarzy jej sina, choć i tak zatuszowała to jak najbardziej mogła. Niestety wiele to nie dało.
Z torby przerzuconej przez ramię wyjęła kluczyk do szafki i otworzyła ją. W szafce zostawiła zbędną jej kurtkę, lecz delikatny szalik zostawiła. Spakowała kilka książek potrzebnych na dzisiejszy dzień i zamknąwszy drzwiczki odeszła od szafki kierując się w stronę klasy, na pierwszą lekcję.
Mało osób zastała pod salą matematyczną. Fakt, nikomu w szkole nie spieszyło się na tą lekcję. Nie dość, że matma to przedmiot, który po prostu trzeba zrozumieć to jeszcze nauczyła go totalnie wredna baba, która nie szczędziła sobie ani trochę złośliwych komentarzy, uwag, a nawet obrażania uczniów.
Z torby wyjęła pierwszą lepszą książkę, która okazała się podręcznikiem do biologii i zaczęła ją przeglądać. Chciała się czymś zająć, żeby za bardzo nie myśleć o nachlanym ojcu, obrażeniach na ciele i tego współczującego wzroku znajomych, który nawet dokładnie nie wiedzieli o co chodzi. Nikt nie wiedział.
- Cześć, mała. - usłyszała nad sobą. Odetchnęła głęboko i podniosła wzrok na przystojnego bruneta, który stał przed nią. Jak zwykle miał założone ręce i ten ciepły wyraz twarzy, który odrobinę ją uspokajał.
- Cześć Tim. - uśmiechnęła się do niego delikatnie i przesunęła torbę na ławce by zrobić my miejsce obok siebie.
- Coś się stało w weekend?
- Nie, dlaczego pytasz?
- Po prostu ciekawi mnie wygląd twojej buzi... - dotknął dłonią jej policzka. - Co się działo?
- Nic takiego, wypadek... - zaczęła na poczekaniu wymyślać jakaś historyjkę, w którą mógłby uwierzyć, kiedy na jej szczęście podeszła, a w zasadzie podbiegła do nich Nel.
- No nie uwierzycie! - krzyczała mimo że siedzieli tuż przed nią.
- W co? - spytała widząc szczęśliwą koleżankę.
- Pamiętacie tego genialnego chłopaka z treningów nożnej? - spojrzała rozmarzona. Czyżby się zakochała?
- Tego wysokiego z dołeczkami? - kojarzyła fakty Alex.
- Dokładnie tego - przytaknęła.
- I co z nim? - wtrącił się Tim, choć wiedział do czego ta historia zmierza.
- Spotkałam się z nim! Rozumiecie?! Spotkałam się z nim! Ja!
- No przecież nie ja. - zaśmiała się Alex słysząc dzwonek i starają się uciszyć niego rozanieloną spotkaniem Nel.

Przez cały dzień w szkole Alex biła się z myślami. Może w końcu powinna z kimś o tym wszystkim porozmawiać. Przecież Tim nikomu by o tym nie powiedział. Jednak bała się. Cholernie się bała. Bała się ich reakcji i tego, że po tym wszystkim może zostać sama, całkowicie sama, a tego nie chciała.

Wracając do domu ciągle myślała o szczerej rozmowie, którą musi z kimś przeprowadzić. Niestety nie miała na tyle odwagi i tyle siły w sobie, żeby to przetrwać.
Przystanęła przed drzwiami domu i już słyszała wrzask, który roznosił się po jego wnętrzu. Ojciec po libacji alkoholowej rozstawiał wszystkich po kątach, choć jego samego powinno się wsadzić to pomieszczenia dwa na dwa, żeby gnił za to wszystko co robi swojej żonie, dzieciom, czego nawet nie jest świadom.
Z trzęsącymi się dłońmi weszła do środka od razu zamykając za sobą drzwi, by nikt to będzie przechodził niedaleko nie usłyszał wrzasków jej ojca i jego rzucania kurwami.
- W końcu kurwa jesteś! - zagrzmiał tuż nad nią, kiedy stała w progu zdejmując obuwie i kurtkę.

I znów się zaczęło. To było nużące i powtarzające się, ale bolało zawsze tak samo, jeśli nie bardziej. Nie tyle fizycznie co psychicznie. 
Zdecydowanie potrzebowała kogoś kto pomorze jej się z tym uporać.


Od autorki:
I jak? Podchodzi wam taka historia? ;> ;*